poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 4

That I miss them all tonight
And if they only knew
What I would say

W życiu każdego człowieka przychodzą noce, które chcę wymazać ze swojej pamięci. Sprawiają nam ból przez wspomnienia albo robinie jakiś głupstw.  Wspominamy, bo noc jest owiana zawsze nutą tajemniczości. Mocy, która sprawia, że człowiek zaczyna patrzeć na inne sprawy inaczej. Ma też otoczkę niebezpieczeństwa i mało komfortowej pory dnia.  Ludzie w nocy powinni spać. Może, dlatego często noce wydają nam się dziwne, odległe, nie z tej planety?  Są też noce, które sprawiają,  że chcielibyśmy zatrzymać czas. Sprawić, że ten zmierzch mogłaby trwać byleby nic się nie zmieniało. Przeżyłam w swoim życiu każdy z wyżej wymienionych kategorii mroku. 
Gdyby, chociaż któraś z osób wiedziała, że dzięki niej kiedyś ta niezwykle dziwna pora roku stała się dzięki niej jedną z najpiękniejszych nocy mojego życia?  Gdyby ktoś mógł wiedzieć, że przez niego gryzę paznokcie z bólu, płaczę, leżę skulona i nie widzę żadnego sensu mojego dalszego bytowania. Tęsknię tak bardzo. Tak cholernie za nimi wszystkimi. 
Na szczęście noc charakteryzuje się tym, że zawsze dobiega końca.  Po każdej nocy przychodzi dzień. Niestety dzień nie gwarantuje, że będzie lepszy od wieczora. Ludzie niby wychodzą z domu. Jest bardziej tłoczno na ulicy, ale i tak wszystko to jest iluzją. Mijają się pospiesznie nie zastanawiając nad prostymi rzeczami. Spieszą się do bliskich, do znajomych, do pracy,  kina, knajpy. Czegokolwiek.  Mają swój cel i wiedzą jak żyć.  Jak żyć samotnie? Wychodząc z hali po treningu w kieszeni kurtki czuję wibracje. Wyciągam telefon i odbieram myśląc, że dzwoni mój przewrażliwiony tatuś.  
-Halo. 
-Cześć Nika.- Odzywa się po drugiej stronie dawno niesłyszany głos.
-Cześć.  Co się stało, że Cię słyszę?  - Zapytałam z przekąsem Szweda. 
-Nie odzywałaś się tyle samo, co ja. Zresztą jesteśmy przyjaciółmi. Chciałem zapytać jak sobie radzisz? Jak tam ten Twój lowelas, którego spotkałaś tydzień temu pod Rewe?. 
- Ja dzwonie do Ciebie regularnie od początku sezonu.  Czasem ty mógłbyś wykonać jakiś telefon. 
-Dzwoniłem. 
-Raz.-Odpowiadam nie kryjąc rozczarowania. 
-Dobra nie ważne. Opowiadaj.  
-Cóż... Jak sobie radzę?  W ogóle tego nie robię.  Czuję sie jak gówno i w sumie dziwie się, że zadzwoniłeś, bo chyba nikt ze mną tyle nie wytrzymał.  
-Przestań, a Majka? 
-Majka po 6 latach bycia ze mną w szkole i grania uciekła na Syberię do swojego śnieżnego Alvaro.  To chyba mówi samo za siebie. 
-  Zakochała się. To nie, dlatego, że nie mogła z Tobą wytrzymać.  
-Co do Wellingera.  Zaczęło się i skończyło na jednym sznyclu w knajpce niedaleko Rewe. Zresztą dziwie się, że nie uciekł z tego bistro w trakcie naszego przypadkowego spotkania, bo pierdoliłam jakbym była na jakimś opium. 
-Jak on się nie odezwał przez tydzień to ty się odezwij. 
-Daj spokój.  Chłopak jest zajęty. Nie będzie opiekował się zagubioną dziewczynką niemogąca poradzić sobie z życiem, ani na inne podobne ekscesy. -Mruknęłam wrzucając torbę na tylne siedzenie samochodu i zamykając drzwi, po czym wsiadłam od strony kierowcy.
-Mówiąc inne ekscesy masz na myśli seks i te sprawy?- Zapytał się rozbawiony. 
- Coś w ten deseń. -Mruknęłam, a ten już głośno parsknął śmiechem. 
-Jasne. Nie ma to jak się śmiać z biednej, zdesperowany dziewczynki. Wiesz wczoraj, a właściwie dzisiaj miałam taką dziwna noc. Myślałam o każdym. Tęsknię za tobą podła mendo, nawet za moimi braćmi. Za wszystkimi, a ty się śmiejesz.  
-Och...Zły ze mnie kumpel. Gdzie ty w ogóle jesteś?  
-Jadę samochodem. Wracam z treningu.-Mruknęłam przestawiając w końcu telefon na głośno mówiący.  
-Rozmawiasz za kółkiem? Ty ryzykantko! A co się stanie jak szwabska policja dobierze Ci się do dupy? -Zapytał znosząc się śmiechem. 
-Cóż.... Może mój urok podziała, chociaż na 45 letniego ociężałego policjanta z kryzysem wieku średniego. -Powiedziałam też znosząc się śmiechem.  
Przez tą rozmowę zrobiło mi się lepiej. 
-Jeśli nie zadzwoni do Ciebie jeszcze przez 2 dni to jest idiotą i po prostu na Ciebie nie zasługuje. -Powiedział mi Johan. 
-Nie.... To nie o to chodzi, że ja bym coś od niego chciała więcej. Wiesz.... Miała jakieś matrymonialne zamiary względem jego osoby. Po prostu chciałabym mieć tu znajomych, a on wydawał mi się spoko, ale widocznie ja mu się wydawałam zbyt mało ładna i przyjacielska na jego koleżankę. Bywa.  
-Przestań.  Widocznie to głupi szczeniak i nie zna się na ludziach. Posłuchaj się starszych, bardziej doświadczonych przyjaciół. 
- Nie. Doskonale zdaje sobie sprawę, jaka jestem. Nic dziwnego, że chłopak nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Ostatnio nawet moja lasagne z przed tygodnia, która leży w lodówce, bo jakoś nie mogę zabrać się za jej wyrzucenie, ma więcej życia ode mnie.
- Gdzie jesteś?  
-Wchodzę do klatki schodowej.-Odpowiadam zgodnie z prawdą i próbuje jakoś otworzyć od niej drzwi. 
- To się pospiesz. Wyrzucę ta twoja lasagne i jeszcze postaram się, żebyś przestała być zombiakiem, bo o 4 30 musze już z powrotem wyjechać żeby być na treningu o 11.  .-Słyszę w słuchawce,  a nagle przed moimi oczami wyrasta bramkarz, który siedzi na schodach przed moimi drzwiami.
   ****
- Było cudownie mała. -Mruknął dając mi krótkiego całusa w usta.
- Sjostrand.... Mi już nie starcza przyjacielski numerek raz na trzy miesiące. -Mówię powoli podnosząc się z łóżka do pozycji siedzącej.
- Przecież możesz mieć w międzyczasie innych.
- Nie chcę mieć w międzyczasie innych. Chcę Ciebie nawet na drugim końcu tej pieprzonej Szwabii. - Mruknęłam powoli wyciągając ręce w kierunku jego szyi.
- Wiesz, że to nie możliwe. Ja tu, ty tam na wyłączność by nie zadziałało.
- To po sezonie zacznę reprezentować ekipę z Kilonii. Zrezygnuje z drugiego roku tutaj. 
- Nie.  To za duże ryzyko. Może nam nie wyjść.  Nikt nie da nam tej gwarancji. Zresztą, co powiedzą Twoi bracia! W sumie to jest najmniejszy problem. Po prostu nie.
Któreś z nas po tym będzie cierpieć.  Znajdź sobie kogoś wartościowego. Jesteś młoda.
- Człowieku! A ty to, co? Awatar 150 lat juz stąpasz po Ziemi? Masz 27 lat i nie przypisuj sobie roli staruszka.
-Za to ty masz 18.
-Od kiedy zaczęło Ci to przeszkadzać?  -Mruknęłam. -Zresztą pary, które były przyjaciółmi przed tym jak zaczęły ze sobą być mają o 80% mniej szans na rozwód.
-Nadal pozostanie 20 procent. Nikt nie da nam 100 procent szans. Zresztą żeby wziąć rozwód najpierw trzeba ze sobą być,  potem się zaręczyć, wziąć ślub i dopiero się rozwieść.
-To może czas zaryzykować?- Mruknęłam mu nad uchem.
Proszę Johan. Nie zabieraj mi resztek nadziei.
-Z czym?  Ze ślubem czy z Nami? Zresztą nie ważne moja odpowiedź i tak brzmi nie. Jest nam ze sobą dobrze tak jak jest. -Mruknął zrzucając moje ręce z jego szyi.
-Kiedy nas nie ma. -Powiedziałam.
-Właśnie i tak jest najlepiej. -Powiedział dając mi całusa w usta i wstając w poszukiwaniu bokserek. - Nie czuj się oszukana. Od początku byłem wobec Ciebie fair. Nic nie obiecywałem. Zrób coś dla mnie Nika. Znajdź sobie kogoś wartościowego i z nim ułóż sobie życie.
-Kiedy ja nie chcę. -Zaczęłam wymachiwać impulsywnie rękoma.
-Za 5 lat będziesz miała 23 lata. Ja 32. Jeśli wtedy nadal będziesz miała ochotę zabawić się w moją dziewczynkę, stworzyć ze mną rodzinkę, w co bardzo wątpię zrobimy to, ale teraz daj wyszaleć się mi i może poznasz kogoś, kto jednak będzie lepszy ode mnie. Nawet się nie kochamy. Oszukujemy sami siebie, żeby nie wyszło na to, że jesteśmy, aż tak beznadziejni, że nie potrafimy sobie życia ułożyć. 
- Co ty masz z ta lepszością? Dla mnie jesteś najlepszy.
-Mówisz tak, bo jesteś niedoświadczona smarkula, która teraz życie kopie porządnie po dupie i chcesz mieć kogoś bliskiego obok siebie.  Pamiętaj, że ja zawsze będę, ale trochę w innej formie.  Jeśli coś ma być to będzie nawet za 25 lat. -Pogłaskał mnie po twarzy. -Teraz dajmy sobie czas. Bądźmy po prostu przyjaciółmi. Bez żadnych bonusów. 
-Dobrze.
-Kto wie, może ten cały Andi się do Ciebie odezwie?
-Daj mi z nim spokój. Po prostu poleż jeszcze ze mną, pogadaj i poprzytulaj. Jak najlepszą przyjaciolkę, która zobaczysz za kilka miesięcy.
-  Cieszę się, że między nami będzie tak jak dawniej. Ten Andreas jest głupi, że nie zadzwonił. Jesteś super. Nie bierzesz w ogóle rzeczy do siebie.
-Nie gadamy już o tym ... Proszę. - Mruknęłam.
 Chłopie, myślałam, że się lepiej znamy i wiesz, że jestem królowa dramy. Ja umieram w środku.  Przez Ciebie.
***
Sjostrand wyruszył do Kiel w nocy. Ja znowu zostałam sama. Trochę było mi smutno, bo to, o czym gadaliśmy tej nocy było... Idiotyczne. Nie potrzebowałam nawet dużo czasu na zastanowienie się, co takiego zrobiłam źle. Po prostu wstałam z łóżka i myślałam, że zapadnę się pod Ziemię. Jak własnemu kumplowi mogłam proponować jakiś pseudo związek, bo czułam się samotna? Zdechnę zaraz ze wstydu. 
O ile seks, to seks i obojgu nam czasem pasowały takie warunki to....To, co zrobiłam teraz było, poniżej krytyki. 
Teraz już nawet seksu nie będzie. Dziwne jakby się jeszcze po tym wszystkim do mnie odzywał, ale jestem idiotką. 
Naskrobałam tylko szybko "Przepraszam" smsem do niego i wysłałam, po czym ogarnęłam się na trening i zabrałam od razu rzeczy na mecz, który mamy po południu i nie wracamy nawet o domu po porannym. 
Tą noc na pewno chcę wymazać  z pamięci.
Po treningu siadam razem z dziewczynami w naszej szatni, jemy sobie obiad, który przywiozła nam firma ze zdrowym jedzeniem w pudełkach, bo nie wracamy do domu ze względu na mecz. Między jednym kęsem, a drugim sprawdzam czy ktoś próbował się ze mną skontaktować. Widzę jedną wiadomość od Johana, że jest już w Kiel i właściwie to on zapomniał już, o czym gadaliśmy. Naprawdę jest bardzo w porządku wobec mnie.
Potem patrzę na połączenia nie odebrane i widzę, że Wellinger próbował się do mnie dodzwonić. Zamykam, więc swoje pudełko z jedzeniem, odkładam na ławkę, mówię dziewczynom, że zaraz wracam i wychodzę za drzwi oddzwonić. Po drugim sygnale odbiera.
-Halo. Cześć Nika.
-Cześć.- Odpowiadam. -Stało się coś?
-Wiem, że możesz pomyśleć, że spadłem z jakiejś skoczni,bo Cię o to proszę, ale....
-Mów śmiało Wellinger.
-Wszystkie bilety na dzisiejszy mecz są wyprzedane, a my z chłopakami stwierdziliśmy, że chcielibyśmy zobaczyć jak grasz i moja prośba brzmi.
-To ile mam załatwić?
-6 jeśli byłabyś w stanie.
-Jasne. Bądźcie za półgodziny przed głównym wejściem na hale . Dam je Wam.-Powiedziałam otwierając drzwi do szatni i do niej wchodząc.
-Dzięki. Do zobaczenia.
-Cześć.-Odpowiedziałam i usiadłam na swoim miejscu, ponownie otwierając pojemnik z żywnością.
***
Pół godziny później złapałam tylko bilety dla chłopaków, okryłam się bluzą jednego z fizjoterapeutów, którą postanowiłam pożyczyć i wybiegłam przed halę.
Tam pod barierką stała już 6 chłopaków, na czele z Andreasem.
-Hej.- Szybko ich przywitałam. - Macie bilety. Na halę zaczynają wpuszczać dopiero za 15 minut, więc jeszcze musicie poczekać,  chyba, że w sumie możecie iść ze mną.
-Nie poczekamy.- Powiedział Severin.
-Okay. Dobra to ja już muszę lecieć, bo muszę jeszcze oddać bluzę, przebrać się i w ogóle takie tam rzeczy. Cześć, chłopcy.- Powiedziałam .
-Spotkamy się po meczu?- Zapytał Wellinger.
-Jasne. Podejdę do Was jak się skończy. Miłego widowiska.- Pomachałam im i szybko zaczęłam biegnąć po schodach na halę.


_________________________________________________
Hej! Dawno mnie tu nie było u Niki i Andreasa. Przepraszam,ale nie wiem czy ktoś wgl czyta tą historię. Jeśli będziecie się upominać rozdziały będą szybciej :P 
Także kto czyta zostawia krótki ślad po sobie,a ja wtedy wiem czy to dalej pisać czy nie :D
Jak myślicie co wydarzy się dalej?

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział 3

"People tell me I should win at any cost."
Ile razy ludzie nie są pewni swojej decyzji ale przekonują ich pieniądze?  Ile razy człowiek rani drugiego , albo niszczy samego siebie,bo gaża jest wysoka?  Ile razy ktoś robi coś wbrew swojej osobie, bo wynagrodzenie jest duże? Nie wiadomo, ale wiem, że ja należę do grupy , które popełniły taki błąd. 
Od moich pierwszych dni w Monachium wiedziałam, że nie będzie tak kolorowo. Przytłaczało mnie wszystko, ludzie, którzy nie byli zbyt otwarci, dziewczyny z klubu, z którymi na treningach się dogadywałam,ale później każda z nas szła w swoją stronę, dodatkowo język, w którym nie umiałam się w ogóle wypowiadać,a i uczenie się wydawało mi się marnowaniem czasu i czymś nieprzydatnym. W skrócie zero znajomych w Bawarii, zero ludzi, z którymi mogłabym się w miarę dobrze porozumieć, po polsku, francusku, angielsku albo chociażby hiszpańsku! . Jedynie gdzieś tam w Kilonii był Sjostrand, ale  wiadomo, że każdy ma swoje życie, zresztą to praktycznie cały kraj do przejechania, a w sezonie nie ma często dłuższych przerw niż jednodniowe, chyba że w święta. 
Cały sierpień i wrzesień minął mi pod znakiem treningów, czytania książek i uczenia się na studia, bo zdałam maturę i to był dla mnie wyczyn, a że lubię wyzwania, zaczęłam studiować na AWF dietetykę. 
Wychodziłam z Rewe* i wrzucałam zakupy na tylne siedzenie samochodu gdy dobiegło mnie wołanie:
-Nika! Nika! Czekaj!-Usłyszałam po angielsku.
Oczywiście, że to nie mogło być do mnie, bo nikogo tu praktycznie nie znam, ale dla świętego spokoju rozejrzałam się, a przy moim samochodzie pojawił się Andreas. 
-O cześć.-Nie kryłam zdziwienia.-Co ty tu robisz?
-Mieszkam, a ty widzę Monachium?
-Tak.
-Jak Ci się tu wiedzie?-Dopytywał uśmiechnięty.
-Wiesz w pewnym sensie fajnie w drugim już mniej. Zresztą to nie ma znaczenia. Co u Ciebie? - Starałam się go zbyć i odwzajemniać jego uśmiech.
-Skoki, skoki, skoki. Teraz 3 dni przerwy od skoków i znowu skoki. Właściwie to co będziemy rozmawiać na parkingu? Właśnie idę do knajpki dwie ulicę dalej zjeść coś na obiad. Może chcesz iść ze mną?
Chwila zawieszenia. Stałam osłupiała z lekko uchylonymi ustami, nie wiedząc co powiedzieć, co powinnam powiedzieć i co zaraz powiem, bo prawdą jest, że ten kraj jak i ludzie stają się dla mnie nie do odgadnięcia. Sama dla siebie staję się w pewien sposób nieobliczalna, bo nie mam pojęcia co wypłynie z moich ust.
-Milczenie, uznaję za zgodę.-Mówi śmiejąc się chyba z mojej niepoczytalności i momentalnie robi mi się głupio.
Potrząsam tylko głową, staram się zrobić coś co przypomina uśmiech i idę za nim jak zagubiona kaczuszka.
Zagubiona kaczuszka w Monachium.
Zagubiona Nika w Monachium
Czuję się głupio, wszystko mnie krępuje, dodatkowo pewnie sam zainteresowany pomyślał, że jestem jakaś niepełno-sprytna po tym jak nie mogłam ujarzmić mojego amoku na parkingu, ale prawda jest taka, że z dnia na dzień coraz mniej rozumiem ten kraj, to miasto absurdu. Ludzie są dla Ciebie oschli, ale i mili. Niby Cię lubią, ale nie za bardzo. Nagle taki Andi, którego  polubiłam,ale widziałam 3 razy w życiu, wyciąga Cię na obiad jakby był moim starym kumplem i miał mnóstwo spraw do przegadania z moją rychłą osobą, która nie powinna znaleźć się w tym zimnym kraju, pełnym absurdów, bo przecież to  błąd, który popełniłam. W tej chwili powinnam wygrzewać zadek w gorącej Hiszpanii,albo chociaż maltretować Sjostranda o pomoc w Kilonii pt. "Jak przeżyć w Niemczech nie straciwszy piątej klepki." lub "Jak nauczyć odmieniać się na milion pięćset sto dziewięćset tysięcy sposobów eine, keine, jebajne nie oszalawszy."Wszystko jest takie dziwne. Pytanie czy wszystkich należy mierzyć jedną miarą?
Siedząc w knajpce z Andreasem i próbując rozszyfrować menu napisane oczywiście w języku niemieckim w regionalnymi przysmakami, nie było mi do śmiechu. W końcu towarzysz mojej dzisiejszej niedoli spojrzał na mnie z rozbrajającym uśmiechem i zapytał:
-Co zjesz?
Próbując wybrnąć z mojej i tak katastrofalnej sytuacji puściłam mu oczko i mruknęłam:
-Zdam się na Ciebie.
-Och, trudne zadanie mi powierzasz. Co jeśli nie uda mi się Ciebie zadowolić?-Zapytał śmiejąc się.
-Wierzę w Ciebie.-Odpowiedziałam uśmiechem.
Może chociaż tak wyjdę zwycięsko z całej tej pogmatwanej sytuacji.  
Rozmawialiśmy trochę o skokach, trochę o piłce ręcznej. Nagle Andreas powiedział:
-Takie mecze to musi być fajne przeżycie.
-Jasne,że tak. Jeśli kiedykolwiek miałbyś ochotę przyjść ze swoimi znajomymi to zadzwoń. Skołuje jakieś bilety.-Powiedziałam, a potem wpadłam w zdumienie czy na pewno to wypłynęło z moich ust i jakim cudem.
Zdecydowanie. Dzisiaj mój mózg jest w innej galaktyce i postanowił dać autonomie językowi.
-Chętne. W sumie teraz nie mamy dużo wolnego czasu, ale myślę, że taka rozrywka byłaby dobra. A jeśli chodzi o twoje rozrywki w Niemczech?
-Och...Mam takich kilka. -Uśmiechnęłam się.
-Tak?
-Oczywiście. Najpierw dzwonię do Sjostranda i on daje mi porady jak przeżyć, potem dzwonię do mamy,że życie w Niemczech mnie niszczy i nie daję sobie z niczym rady,a na końcu jak już nikt nie chcę słuchać o moich problemach,albo ja mam dość ludzi to kończę w łóżku z pudełkiem lodów oglądając jakieś anime.
-Życie w Niemczech jest trudne? -Zapytał się unosząc brwi.
-Inne niż we Francji i Hiszpanii to na pewno. W Polsce zresztą też. Po prostu ta cała bariera językowa, obyczaje, to że sklepy są zamknięte w niedziele, albo że dogaduję się z dziewczynami, ale po treningu nie ma żadnych wypadów i każda idzie w swoją stronę jest dla mnie swoistą odmianą i nie mogę się tego oduczyć. Po prostu brakuje mi jakiś wariatki z poza boiska, z którą mogłabym gadać do 4 rano i oglądać 9 raz mój ulubiony film.
-Rozumiem. To musi być trudne, ale myślę, że jesteś z tych co dają sobie radę ze wszystkim.
 Och Andreasie, Andreasie, Chcę w tej chwili zapłakać i wyłkać Ci, że nie wiesz nawet jak bardzo mylisz się w tej tezie.
Później kelnerka przyniosła nam sznycel, który był nawet do zjedzenia i rozmawialiśmy na luźniejsze tematy. Wieczór szybko zleciał. Kto by pomyślał,że spotkam dzisiaj takiego Wellingera, który uratuje mi dzień i poprawi humor. Rozstaliśmy się przy parkingu, wymieniając numerami. Potem wsiadłam tylko do swojego auta i odjechałam w kierunku mieszkania. Gdy wchodziłam do kuchni z zakupami rozdzwonił się mój telefon:
-Co tam?-Zapytałam się bramkarza.
-Nie dzwoniłaś jeszcze do mnie dzisiaj,żeby wypłakać się w moje ramie, więc stwierdziłem,że sam zadzwonię.
-Wiesz co Johan. Ten dzień chyba nie był do końca stracony, a na pewno nie popołudnie.-Powiedziałam z uśmiechem na ustach, czekając co do powiedzenia ma jeszcze Sjostrand.




_________________________________________________________________________________
*Niemiecki supermarket coś jak nasza biedronka.

Hej mamy rozdział! Wiem,że krótki,że to, że tamto, ale miałam egzaminy. Teraz jestem już po więc będę wpadać częściej. Mam  nadzieję,ze da się to czytać. Piszcie co sądzicie.
Szczerze nic mnie nie motywuje tak jak wasze komentarze

piątek, 20 marca 2015

Rozdział 2

Hey, I'm feeling tired.
My time, is gone today.
You flirt with suicide.
Sometimes, that's ok.
Do what others say.
I'm here, standing hollow.
Falling away from me.
Falling away from me. 
Kto mógłby pomyśleć? Że osoba taka jak ja. Aspołeczna, anty-anty jak mawia moja mama, może tak doskonale odnaleźć się w towarzystwie kilku kolegów swojego kumpla i całkiem obcych chłopaków z takiego kraju jakim są Niemcy. Tak odległego mi i wręcz znienawidzonego. Nawet nie wiadomo za co. Po prostu, nie bo nie. Nie lubię tego kraju, bo tak i już. 
-No perełko, a może zdradzisz nam gdzie będziesz grać w następnym sezonie, bo rozmawiamy tylko o skokach, o Tomasie* Hilde i przygodach pana S.**
-Wracając do wyboru klubu to my zapraszamy do Monachium!- Powiedział rozentuzjazmowany Kraus. 
-Monachium to świetne miejsce, a my chętnie zostaniemy Twoimi tłumaczami, pokażemy Ci miasto, wszystko co chcesz, tylko nie w trakcie naszego sezonu.-Powiedział już podpity Wank.
-Oczywiście.- Powiedziałam prawie krztusząc się kawałkiem zimnej już hawajskiej pizzy. -Problem w tym, że to nie jest język zresztą nie mam motywacji, ani chęci. 
- Och kochana motywacje i chęci to my Ci pomożemy znaleźć jak tylko przybędziesz do Monachium!- Odezwał się uradowany Severin. 
Co jak co, ale po nim to się nie spodziewałam takiego wybuchu entuzjazmu. 
-Chyba ja nie chcę nawet szukać tej motywacji, albo chęci. -Powiedziałam,a chłopacy się zaśmiali. 
-Zaraz! Czyżby coś Ci w nas nie pasowało?! Jak to możliwe!?- Mruknął Wellinger. 
-Nie wszyściutko z Wami w porządku po prostu ja jestem niestabilna emocjonalnie! Znaczy jestem stabilnie niestabilna, ale nie mówmy o tym. Jesteście najlepszą nacją.
-A kto mówił ostatnio o....-Zaczął Żyła. 
-Zamknij się Piotrek! Chyba, że chcesz, żebym powiedziała Justynie jak to niby płot z Murańką malowałeś. 
-Kochana płot to z Klimkiem miał Janek malować, ja się z Justysią pokłóciłem. 
-To jej powiem jak odreagowywałeś. Zadowolona nie będzie, więc milcz. Powiedzmy, że to będzie nasz sekret.-Mrugnęłam do Piotrka. 
-Aaaa! Teraz kumam! Taki jak Twój i Zniszczoła, że kupujesz spodnie na dziecięcym dziale?-Zapytał, a każdy wybuchnął śmiechem.
Moje policzki natychmiast zrobiły się czerwone, a ja posłałam morderczy wzrok Olkowi. 
-To nie moja wina,że nie urosłam.- Zaskomlałam.
-No jasne, że nie! Ale spodnie na dziecięcym!-Zaśmiał się Ziobro.
-Ej....To tylko raz. Bo były akurat na 164, a ja przeszłam 2 razy całą galerię i żadnych odpowiednich nie znalazłam. 
-Jasne, jasne.- Nadal się śmiali. 
****
-Własna matka Ci tak powiedziała. 
-Ale ona nie powiedziała tego w takim kontekście!-Powiedziałam.
-Tak, a w jakim? Twoja matka sama powiedziała,że jak się zaczniesz już z kim spotykać to musi być jakiś szaleniec, wariat i mieć nierówno pod sufitem. -Powiedział Olek.
-Ona to powiedziała,że mi jest potrzebny ktoś tak stuknięty i spontaniczny jak ja, czy ty serio myślisz, że moja matka powiedziałaby to w kontekście,że potrzebuje jakiegoś chłopaka z psychiatryka, bo tylko on byłby w stanie ze mną wytrzymać? 
-No wiesz, ludzie kłamią. -Dodał Klimek. 
-Wiem, mama powiedziała mi raz gdy miałam 4 lata, że jak będę pić mleko to będę taka duża jak chłopcy i co? Mam 164 cm. 
-No to okłamała Cię ponownie z tym, że mówiąc wtedy jaki chłopak z tobą wytrzyma wcale nie miała nikogo psychicznego na myśli.-Powiedział Dawid, a wszyscy znowu zaczęli się śmiać.
***
Wieczór, a właściwie noc minęła na żartach i różnego rodzaju pogawędkach. Chłopacy wyszli ode mnie po 3. Zostawiając z niezłym bałaganem i przytulając po kolei. Z wszystkimi złapałam dobry kontakt zwłaszcza z Wankiem, Wellingerem i Krausem.
_______________________________________________________________
Badabum! Badabom! Jestem! Wybaczcie,że tak długo, ale nie mam natchnienia i ten rozdział nie jest dobry, ale chciałam coś dodać na jakimś blogu.Prawda jest taka,że do końca kwietnia moja obecność na blogerze będzie znikoma,bo teraz mam mnóstwo spraw, ale potem obiecuję,że cała aktywność wzrośnie i wróci do takiej formy jaką prezentowała chociażby w listopadzie, albo grudniu. Następny postaram się, żeby był dłuższy i lepszy, bo gorszego dna niż to chyba już napisać nie można.  Następny nie wiem kiedy, bo natłok spraw,ale obiecuję w maju wszystko się poprawi! Oczywiście coś przed majem jeszcze tu dodam!







*Tak wiem, że Tomas to nie jest imię Toma Hilde, ale tak mówi na niego pewien "ulubiony" polski komentator, który uparcie twierdzi, że Tom to Tomas. Nie mogłam Sobie tego darować. 
**Pan S.  ulubiony polski komentator wszystkich, który słynie z niebywałej wręcz unikatowej wymowy nazwisk i imion skoczków narciarskich oraz ma niezwykłe poczucie humoru i świetne żarciki.

czwartek, 12 marca 2015

Rozdział 1

With every passing day
I’d be lying if I didn’t say  
Czerwiec,2015
Czy kiedykolwiek zależało Ci na czymś, że nie mogłaś znieść już swojej straty? Że każdy kolejny dzień, w którym milczałaś o swoimi bólu i strachu sprawiał, że przybywały w nim nowe pokłady cierpienia? Z dnia na dzień coraz większe, że w końcu ten wyimaginowany balonik pęka?  Tak było teraz. Wygrałyście ME. Jedno z Waszych marzeń się spełniło. Mistrz Francji wam umknął, ale za to spisałyście się i wygrałyście Ligę Mistrzyń ze swym francuskim zespołem. 
Teraz jest ten czas gdy ona za parę dni ma wyjechać do Rosji, do swojego chłopaka i do nowego klubu w miejscowości obok jej siatkarza. Ty od rana leżysz w łóżku i nie chcę Ci się nawet podnosić, bo to ostatnie Wasze dni i ty o tym dobrze wiesz. Około 11 zmuszasz się, by wstać i idziesz biegać. Jak masz zwykle rano w zwyczaju.  Gdy wracałaś już do domu odbierasz SMSa od Zniszczoła*: 


Poszłaś po tym wziąć szybki prysznic, przebrałaś się, lekko umalowałaś i z laptopem 
zeszłaś na dół do kuchni, szybko przygotowałaś sobie koktajl proteinowy w bidonie, starałaś się zająć swoje myśli głupią japońską bajeczką. nie chcesz myśleć o Majce, ani o tym kto zaraz przyjdzie do Twojego domu, bo po Olku możesz spodziewać się wszystkiego. 
Ignorujesz natarczywie dzwoniącą Majkę, ale co masz zrobić? Chciałabyś spędzić z nią jak najwięcej czasu, ale boisz się,że to pogorszy Twoją marną pozycję i jeszcze bardziej będziesz cierpieć. Egoistka. Myślałaś tylko o swoim tyłku. Ignorujesz ciągle dzwoniący telefon i go wyciszasz.
-Hej Nikusia! Jak miło,że nas przyjęłaś pod swój dach! Zawsze wiedziałem, że jesteś kobietą rakietą!-Powiedział Olek, a za nimi wszedł Ziobro, Stoch, Żyła, Murańka, Kubacki i Biegun, a za nimi jeszcze kilku chłopaków, których nie kojarzyłaś. 
-Tak, tak.- Mruknęłaś wstawiając brudny, pusty bidon do zlewu. 
-Kochana, znajomych z Niemiec przyprowadziłem! Przywitaj się to jest Andreas Wank, Severin Fruend. Marinus Kraus, Wellinger kolejny Andreas, Richard Freitag i Karl Geiger.-Wskazywał po kolei,a ja mruknęłam tylko przysłowiowe cześć i podałam im dłoń. 
-Czym zasłużyłam na Waszą obecność pod tym dachem? 
-My z Ewką mamy za małe mieszkanie do takich spotkań.-Powiedział Stoch. 
-Ja pokłóciłem się z Justysią i powiedziała, żebym przed zachodem słońca się jej nie pokazywał.-Powiedział ucha-chany Żyła śmiejąc się. 
-Ja zostawiłem żonę i dziecko i właściwie to myślą,że maluję płot u Janka.- Powiedział Murańka. 
-No, a ja jestem u Murańki i malujemy w piwnicy.-  Zaśmiał się Ziobro.
- Ja dowiedziałem się, jak już chłopacy napisali do Ciebie i dostałem SMS, że przyjechali chłopacy z Niemiec i spotykamy się przed Twoim domem. -Westchnął Biegun przeczesując włosy. 
-Ja byłem z Krzyśkiem i stwierdziłem, że przejdę się, bo Alinka jest jeszcze w pracy i właściwie to mi się nudzi.-Uśmiechnął się Kubacki i zajął miejsce przy stole. 
-Ja w sumie stwierdziłem, że najlepiej to będzie u Ciebie, bo tu cisza, spokój. Jesteś tylko ty, a na mieście to zrobimy za dużo szumu.
-Dobra, skończmy pogawędki. Dawaj szklanki Nika.- Zaśmiał się Piotrek, wyciągając z wielkiej treningowej torby mnóstwo procentowych "polskich przysmaków"
-Weź co chcesz, są w szafce. 
-Ej, ale komuś wibruje dupsko.- Powiedział nagle chyba Severin. 
-To mi. Telefon, ale.... nic ważnego.- Mruknęłam- Dobra to ja idę na górę. Jeślibyście coś chcieli to mnie wołajcie, ale lepiej żebyście niczego nie chcieli.- Wzięłam laptopa i wyszłam z kuchni, by pooglądać Hetalię  na swoim łóżku, ignorując nadal wszystkie telefony od Majki.
 ****
-Cześć chłopcy! Gdzie Nikusia?-Zapytała nie oczekując odpowiedzi.- Dobra zresztą nieważne, wiem że ta blond małpa jest u Siebie w pokoju.-Już miała się odwrócić i zignorować chłopaków, nawet nie przedstawiając się tym, których widzi pierwszy raz, gdy wpadła na swoją przyjaciółkę, która szła po butelkę wody. 
-Tu jesteś! 
-Majka! A co ty tu robisz? Masz lot o 21! 
-Moim lotem to ty się nie zamartwiaj. Lepiej powiedz mi dlaczego nie odbierasz. 
-E....Pewnie gdzieś zostawiłam telefon. 
-Nie prawda! Miała go cały czas przy Sobie i wiedziała, że dzwonisz!- Powiedział Piotrek, ale szybko dodał- Ojej! Kochana! Przepraszam,ale po wódce robię się szczery i mówię to czego nie mogę zazwyczaj mówić. 
-Dobra, chodź do mnie. Pogadamy. -Powiedziałam ciągnąc ją niezadowolona za rękę do pokoju. 
-Co jest?? Chciałam spędzić z Tobą ostatnie chwilę w Polsce, a ty nie odbierasz. 
-A pomyślałaś chociaż raz jak ja się z tym czuję? Właśnie! Ostatnie chwilę! A ja nie chcę żadnych ostatnich chwil! Ochłapów, to tak jakbyś chciała dobić coś co i tak przy tak długim niewidzeniu będzie skazane na rozpad. Już nie będziemy super przyjaciółkami i będziesz  6 tysięcy kilometrów ode mnie! Nie liczyłaś się z tym jak to wpłynie na mnie. Nie zapytałaś się ani razu od momentu gdy powiedziałaś mi o tej cholernej przeprowadzce jak się czuję! Kocham Cię i życzę Ci jak najlepiej nawet jakby to miał być ten Moroz,ale nie oczekuj ode mnie, że na wszystko będę się tak godzić! Mi też jest ciężko! - Powiedziałam ruszając znów w stronę kuchni.
-Nie oczekuję, ale czy tak ciężko odebrać telefon! 
-Tak i co Ci miałam powiedzieć! Wybacz, ale czuję się jak szczeniak, którym ktoś się znudził i wyrzucił na bruk! Bo tak się czuję! Wiesz co czasami to się zastanawiam czy masz to tutaj.-Popukałam się centralnie w czoło-Wiesz co tu jest? Bo ja wiem! Mózg i wydaję mi się, że ten rosyjski alvaro Ci go wyłączył!- Krzyknęłam.
Chłopacy się tylko po sobie rozejrzeli po Sobie i obserwowali całą sytuacje. 
-Pięknie teraz zacznijmy się kłócić przy obcych ludziach! Masz mi coś jeszcze do zarzucenia! 
-Mam. Z przyjaciółmi się tak nie postępuję. a już na pewno nie siostra, co?
-Nikaaa! Nie chciałam, żeby tak wyszło. 
-Tylko, że to już się stało. Lecisz do tej Rosji i krzyż Ci na drogę, nie chciałam Ci tego mówić, ale musiałam. To by inaczej zeżarło mnie od środka. 
-Okaay. To spędzisz teraz ze mną kilka chwil? Mogę tu być jeszcze góra godzina. 
Westchnęłam i spojrzałam tylko na nią. Ten pieprzony ból, że zaraz wszystko się skończy, a ty o tym wiesz. 
-Chodź do mnie. Zostawiłaś kilka rzeczy. Pogadamy na spokojnie.-Mruknęłaś chociaż najchętniej to zamknęłabyś się w pokoju i beczała. 
-Nika to nie koniec świata tylko Rosja.-Powiedziała, gdy już szłyście do pokoju. 
****
Super. Koledzy Olka z Niemiec pewnie myślą już, że jestem jakaś upośledzona,  chłopacy z Polski wszystko rozumieli, więc pewnie wiedzą o co chodzi. Majka poszła, moje życie towarzyskie dobiegło końca, a ja jestem zła i chcę mi się wyć. 
-Niczka kochana!-Dobiegł mnie głos Żyły. 
-Słucham??
-Jesteś głodna?? Bo zamawiamy jedzonko.
-Nie, ale muszę czymś za jeść emocję.- Powiedziałam, a chłopacy z Polski wybuchnęli śmiechem.- No co... Połowa mnie umarła. 
-Dramatyzujesz.
-Życia towarzyskiego już nie mam, a tak to miałam Majkę to się mogłam przynajmniej oszukiwać. Miałam z kim pogadać, a teraz co! Będę w nowym państwie! Sama! Bez znajomych! 
-Jaką chcesz pizzę? - Przerzuciliśmy się na angielski.  
-Hawajską.-Mruknęłam. 
-Gdzie ty będziesz tak w ogóle grać? 
-Są 3 opcje. Jedna to Kilonia w Niemczech. Płacą 500 tyś euro za sezon i w Kiel gra Sjostrand. Jest jeszcze Hiszpania i tam też płacą tyle, ale tam nie znam nic, ale przynajmniej znam Hiszpański, a ostatnia to 750 tysięcy z Monachium i tam będzie trener Gonzales,a to jest mój Bóg. Muszę się jeszcze zastanowić. Bez Majki wszystko jest mi już obojętne.-Mruknęłam.
-Nie przeżywaj jakby Ci matka umarła.- Powiedział Severin. 
-Łatwo Ci mówić. Gram z nią już 6 lat. Zżyłyśmy się bardzo. Wiemy o sobie takie rzeczy jakie nikt o nas nie wie. W dodatku zawsze miałam do kogo pysk otworzyć,a tak to 10 miesięcy samotnie. 
-Chłopaka sobie znajdź.-Mruknął Klemens. 
-Weź pomyśl...
-A co lesbijką jesteś?-Uśmiechnął się ten Richard. 
-Wyglądam? Serio co jest ze mną nie tak, że każdy myśli, że jestem lesbijką?! Chłopacy to aż śledztwo robili. Serio. Z kim spotyka się Nika? Nika gdzie idziesz? Nika czemu lajkujesz zdjęcia tej lesbijki na instagramie? -Naśladowałam ich głos
-Aż stwierdziłyśmy,że to niemożliwe. bo Nika często mówi jak widzi kogoś przystojnego, ale zawsze dodaję "ale nie jest w moim typie". 
-Bo jakbym powiedziała, że w moim to siary byście mi narobili! 
-No i zobaczyliśmy jak Nika tańczy z Hansenem, ach co to był za taniec! Mówię Wam! 
-Skąd? 
-Majka mi filmik przesłała, że się dobrze bawisz. 
-Pizda. Ma szczęście, że leci do tej Rosji. -Mruknęłam, a wszyscy się zaśmiali.
-Ej! A może ona wiecie jest w tajnym związku z tym Mikkelem! 
-Z tym Hansenem? Nie możliwe. Przecież oni by się pozabijali! 
-Ale Nika to lubi takich...Wiesz bydlaków. 
-Nie wiem czy wiecie,ale on jest starszy ode mnie o 9 lat! Jest kumplem mojego brata! A ja nie chcę zginąć, ani zostać wyklęta z rodziny, ani kurczę być w żadnym związku, a tym bardziej z kimś takim jak on...Za dobrze go znam. 
- Ej Nika...Poszukam Ci chłopaka, ok?-Zapytał już wcięty Olek.
 -Nie. -Powiedziałam z dziwnym grymasem. 
-To załóżmy się o coś. Jeśli ja wygram. Pójdziesz na randkę z kim chce,a jeśli ty wygrasz to wymyślisz sposób na ośmieszenie mnie w sieci. 
-Okay, ale o co?-Zapytałam. 


____________________________________________________
*Chyba nie muszę przypominać,że SMSy są zmyślone jak całe to opowiadanie i są tworzone w specjalnym programie i nigdy nie były stosowane w życiu realnym. Zostały wykreowane tylko na potrzeby opowiadania. 
Rozdział nie jest lotów wybitnych, nawet dobrych nie jest. Nie oszukujmy się, ale jakoś inaczej nie umiem zacząć tej historii. Zawaliłam wiem, ale chcę tu już coś dodać. Postaram się by kolejny był już dobry. 

środa, 4 marca 2015

Prolog

So long to all of my friends
Everyone of them met tragic ends
Listopad,2014
Wszystko znika, ludzie się zmieniają, dorastają, odchodzą,a otoczenie się zmienia. Wkrótce znowu zostaniesz sama. Jakiś etap się skończy i będziesz musiała poszukać sobie nowych przyjaciół, kraju, miejsca, klubu. 
Pierwszy raz przekonałaś się tego jak zmiany bywają bolesne gdy najpierw w Francji gdzie zawodowo w piłkę ręczną grali twoi rodzice przenieśliście się razem z Twoimi dwoma starszymi braćmi do Hiszpanii. Potem gdy miałaś 12 lat spędziłaś 2 lata w USA gdzie rodzice dostali zlecenie po zakończeniu kariery, by promować piłkę ręczną w Stanach. 
Nigdy nie mogłaś się tam dopasować i ucieszyła Cię wiadomość,że wracasz do Polski. Tej, w której spędzałaś wszystkie wakacje po sezonie rodziców, tej, w której Twoja babcia przeklinała, że jak byłaś mała nie umiałaś wypowiedzieć się po Polsku i gdy ktoś pytał Cię o coś w języku Twojej matki, ty odpowiadałaś w języku Ojca czyli po francusku. Kolejnym trudnym etapem gdzie byłaś jeszcze bardziej odsunięta od rodziców była szkoła sportowa, w której poznałaś Majkę. Najgorszą sukę pod słońcem czyli Twoją najlepszą przyjaciółkę. Grałyście razem w pierwszej lidze, chodziłyście do szkoły,aż nagle telefon od trenera kadry, że chce Was widzieć na zgrupowaniu. 
Wyjazd na Igrzyska Olimpijskie w wieku 16 lat i złoty medal. Niespodziewany, ale miły i zapracowany. 
Potem wspólna wyprowadzka z przyjaciółką do Francji, do profesjonalnego klubu, szkoły i wspaniałe 3 sezony. 
3 sezony, po których ma skończyć się jakiś etap.  Tak po prostu masz przejść z tą informacją do normalnego funkcjonowania?
Łatwo powiedzieć, trudno zrealizować. Nie wyobrażasz Siebie bez Majki. Ta zamiast dalszych przygód z Tobą wybrała miłość. Miłość. Tą, którą próbowałaś wybić jej z głowy, tej której ty nie chcesz. Potrzebujesz tylko piłki ręcznej, ale przeraża Cię wizja,że za 5 miesięcy gdy skończy się sezon ty zostaniesz sama. W obcym mieście, obcym klubie, bez nikogo bliskiego. Nie będzie już przy Tobie nikogo. Uśmiechasz się do dziewczyny, cieszysz się szczęściem brunetki, ale mogła ulokować swoje uczucia gdzieś bliżej. Nie w 6 lat starszym Rosjaninie, do którego się przenosi, bo ten gra w siatkówkę,a tam mają najlepszą ligę na świecie, więc ona leci do niego, a nie on do niej.  Majka ma gdzieś to czy jej uda się przebić w trudnej rosyjskiej lidze, czy może zmarnować swój talent. Jest taka nierozważna. Chcę być po prostu z nim. 
-Obiecasz mi coś?-Wyrywa Cię z rozmyśleń jej głos.
-Zależy co?
-Że przed moim wyjazdem zgarniemy jeszcze mistrzostwo Francji i wygramy z Polską te cholerne Mistrzostwa Europy. Pamiętasz? 3 korony?
-3 korony będą nasze. Ligę też wygramy.-Uśmiechasz się przez łzy, a ona tak po prostu przytula się do Ciebie i wiesz, że to ostatnie Wasze 5 miesięcy pod jednym dachem.  
Wiesz, że może ją spotkać tragiczny koniec w Rosji. może zmarnować się u boku tego siatkarzyny i zaprzepaścić ten talent i tyle lat pracy w hali, ale masz też poczucie, że nie możesz wybić jej już tego pomysłu z głowy. Możesz jedynie pomóc jej zrealizować Wasze wspólne marzenie. 
Możesz sprawić, by Polska kadra razem z Wami osiągnęła brakujący tytuł Mistrza Europy w swojej kolekcji, po tym jak w 2012  zdobyłyście Mistrza Olimpijskiego i w 2013 Mistrza Świata.  Zdobędziecie też tego cholernego Mistrza Francji i dasz jej odejść... Nie dlatego, że chcesz. Musisz. Chociaż wiesz, że jeśli ona odejdzie ty będziesz już całkiem sama.  
_______________________________
Hej pyśki! Wiecie co! Nie wiem praktycznie nic jeśli chodzi o to opowiadanie! Nie mam nic przemyślane! Po porstu stwierdziłam,że chcę napisać jakieś opowiadanie, którym bohaterem będzie Wellinger.
Tylko tyle! Mam nadzieję, że jednak będziecie mnie czytać, bo pomysły na to opowiadanie przyjdą z czasem!