poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 4

That I miss them all tonight
And if they only knew
What I would say

W życiu każdego człowieka przychodzą noce, które chcę wymazać ze swojej pamięci. Sprawiają nam ból przez wspomnienia albo robinie jakiś głupstw.  Wspominamy, bo noc jest owiana zawsze nutą tajemniczości. Mocy, która sprawia, że człowiek zaczyna patrzeć na inne sprawy inaczej. Ma też otoczkę niebezpieczeństwa i mało komfortowej pory dnia.  Ludzie w nocy powinni spać. Może, dlatego często noce wydają nam się dziwne, odległe, nie z tej planety?  Są też noce, które sprawiają,  że chcielibyśmy zatrzymać czas. Sprawić, że ten zmierzch mogłaby trwać byleby nic się nie zmieniało. Przeżyłam w swoim życiu każdy z wyżej wymienionych kategorii mroku. 
Gdyby, chociaż któraś z osób wiedziała, że dzięki niej kiedyś ta niezwykle dziwna pora roku stała się dzięki niej jedną z najpiękniejszych nocy mojego życia?  Gdyby ktoś mógł wiedzieć, że przez niego gryzę paznokcie z bólu, płaczę, leżę skulona i nie widzę żadnego sensu mojego dalszego bytowania. Tęsknię tak bardzo. Tak cholernie za nimi wszystkimi. 
Na szczęście noc charakteryzuje się tym, że zawsze dobiega końca.  Po każdej nocy przychodzi dzień. Niestety dzień nie gwarantuje, że będzie lepszy od wieczora. Ludzie niby wychodzą z domu. Jest bardziej tłoczno na ulicy, ale i tak wszystko to jest iluzją. Mijają się pospiesznie nie zastanawiając nad prostymi rzeczami. Spieszą się do bliskich, do znajomych, do pracy,  kina, knajpy. Czegokolwiek.  Mają swój cel i wiedzą jak żyć.  Jak żyć samotnie? Wychodząc z hali po treningu w kieszeni kurtki czuję wibracje. Wyciągam telefon i odbieram myśląc, że dzwoni mój przewrażliwiony tatuś.  
-Halo. 
-Cześć Nika.- Odzywa się po drugiej stronie dawno niesłyszany głos.
-Cześć.  Co się stało, że Cię słyszę?  - Zapytałam z przekąsem Szweda. 
-Nie odzywałaś się tyle samo, co ja. Zresztą jesteśmy przyjaciółmi. Chciałem zapytać jak sobie radzisz? Jak tam ten Twój lowelas, którego spotkałaś tydzień temu pod Rewe?. 
- Ja dzwonie do Ciebie regularnie od początku sezonu.  Czasem ty mógłbyś wykonać jakiś telefon. 
-Dzwoniłem. 
-Raz.-Odpowiadam nie kryjąc rozczarowania. 
-Dobra nie ważne. Opowiadaj.  
-Cóż... Jak sobie radzę?  W ogóle tego nie robię.  Czuję sie jak gówno i w sumie dziwie się, że zadzwoniłeś, bo chyba nikt ze mną tyle nie wytrzymał.  
-Przestań, a Majka? 
-Majka po 6 latach bycia ze mną w szkole i grania uciekła na Syberię do swojego śnieżnego Alvaro.  To chyba mówi samo za siebie. 
-  Zakochała się. To nie, dlatego, że nie mogła z Tobą wytrzymać.  
-Co do Wellingera.  Zaczęło się i skończyło na jednym sznyclu w knajpce niedaleko Rewe. Zresztą dziwie się, że nie uciekł z tego bistro w trakcie naszego przypadkowego spotkania, bo pierdoliłam jakbym była na jakimś opium. 
-Jak on się nie odezwał przez tydzień to ty się odezwij. 
-Daj spokój.  Chłopak jest zajęty. Nie będzie opiekował się zagubioną dziewczynką niemogąca poradzić sobie z życiem, ani na inne podobne ekscesy. -Mruknęłam wrzucając torbę na tylne siedzenie samochodu i zamykając drzwi, po czym wsiadłam od strony kierowcy.
-Mówiąc inne ekscesy masz na myśli seks i te sprawy?- Zapytał się rozbawiony. 
- Coś w ten deseń. -Mruknęłam, a ten już głośno parsknął śmiechem. 
-Jasne. Nie ma to jak się śmiać z biednej, zdesperowany dziewczynki. Wiesz wczoraj, a właściwie dzisiaj miałam taką dziwna noc. Myślałam o każdym. Tęsknię za tobą podła mendo, nawet za moimi braćmi. Za wszystkimi, a ty się śmiejesz.  
-Och...Zły ze mnie kumpel. Gdzie ty w ogóle jesteś?  
-Jadę samochodem. Wracam z treningu.-Mruknęłam przestawiając w końcu telefon na głośno mówiący.  
-Rozmawiasz za kółkiem? Ty ryzykantko! A co się stanie jak szwabska policja dobierze Ci się do dupy? -Zapytał znosząc się śmiechem. 
-Cóż.... Może mój urok podziała, chociaż na 45 letniego ociężałego policjanta z kryzysem wieku średniego. -Powiedziałam też znosząc się śmiechem.  
Przez tą rozmowę zrobiło mi się lepiej. 
-Jeśli nie zadzwoni do Ciebie jeszcze przez 2 dni to jest idiotą i po prostu na Ciebie nie zasługuje. -Powiedział mi Johan. 
-Nie.... To nie o to chodzi, że ja bym coś od niego chciała więcej. Wiesz.... Miała jakieś matrymonialne zamiary względem jego osoby. Po prostu chciałabym mieć tu znajomych, a on wydawał mi się spoko, ale widocznie ja mu się wydawałam zbyt mało ładna i przyjacielska na jego koleżankę. Bywa.  
-Przestań.  Widocznie to głupi szczeniak i nie zna się na ludziach. Posłuchaj się starszych, bardziej doświadczonych przyjaciół. 
- Nie. Doskonale zdaje sobie sprawę, jaka jestem. Nic dziwnego, że chłopak nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Ostatnio nawet moja lasagne z przed tygodnia, która leży w lodówce, bo jakoś nie mogę zabrać się za jej wyrzucenie, ma więcej życia ode mnie.
- Gdzie jesteś?  
-Wchodzę do klatki schodowej.-Odpowiadam zgodnie z prawdą i próbuje jakoś otworzyć od niej drzwi. 
- To się pospiesz. Wyrzucę ta twoja lasagne i jeszcze postaram się, żebyś przestała być zombiakiem, bo o 4 30 musze już z powrotem wyjechać żeby być na treningu o 11.  .-Słyszę w słuchawce,  a nagle przed moimi oczami wyrasta bramkarz, który siedzi na schodach przed moimi drzwiami.
   ****
- Było cudownie mała. -Mruknął dając mi krótkiego całusa w usta.
- Sjostrand.... Mi już nie starcza przyjacielski numerek raz na trzy miesiące. -Mówię powoli podnosząc się z łóżka do pozycji siedzącej.
- Przecież możesz mieć w międzyczasie innych.
- Nie chcę mieć w międzyczasie innych. Chcę Ciebie nawet na drugim końcu tej pieprzonej Szwabii. - Mruknęłam powoli wyciągając ręce w kierunku jego szyi.
- Wiesz, że to nie możliwe. Ja tu, ty tam na wyłączność by nie zadziałało.
- To po sezonie zacznę reprezentować ekipę z Kilonii. Zrezygnuje z drugiego roku tutaj. 
- Nie.  To za duże ryzyko. Może nam nie wyjść.  Nikt nie da nam tej gwarancji. Zresztą, co powiedzą Twoi bracia! W sumie to jest najmniejszy problem. Po prostu nie.
Któreś z nas po tym będzie cierpieć.  Znajdź sobie kogoś wartościowego. Jesteś młoda.
- Człowieku! A ty to, co? Awatar 150 lat juz stąpasz po Ziemi? Masz 27 lat i nie przypisuj sobie roli staruszka.
-Za to ty masz 18.
-Od kiedy zaczęło Ci to przeszkadzać?  -Mruknęłam. -Zresztą pary, które były przyjaciółmi przed tym jak zaczęły ze sobą być mają o 80% mniej szans na rozwód.
-Nadal pozostanie 20 procent. Nikt nie da nam 100 procent szans. Zresztą żeby wziąć rozwód najpierw trzeba ze sobą być,  potem się zaręczyć, wziąć ślub i dopiero się rozwieść.
-To może czas zaryzykować?- Mruknęłam mu nad uchem.
Proszę Johan. Nie zabieraj mi resztek nadziei.
-Z czym?  Ze ślubem czy z Nami? Zresztą nie ważne moja odpowiedź i tak brzmi nie. Jest nam ze sobą dobrze tak jak jest. -Mruknął zrzucając moje ręce z jego szyi.
-Kiedy nas nie ma. -Powiedziałam.
-Właśnie i tak jest najlepiej. -Powiedział dając mi całusa w usta i wstając w poszukiwaniu bokserek. - Nie czuj się oszukana. Od początku byłem wobec Ciebie fair. Nic nie obiecywałem. Zrób coś dla mnie Nika. Znajdź sobie kogoś wartościowego i z nim ułóż sobie życie.
-Kiedy ja nie chcę. -Zaczęłam wymachiwać impulsywnie rękoma.
-Za 5 lat będziesz miała 23 lata. Ja 32. Jeśli wtedy nadal będziesz miała ochotę zabawić się w moją dziewczynkę, stworzyć ze mną rodzinkę, w co bardzo wątpię zrobimy to, ale teraz daj wyszaleć się mi i może poznasz kogoś, kto jednak będzie lepszy ode mnie. Nawet się nie kochamy. Oszukujemy sami siebie, żeby nie wyszło na to, że jesteśmy, aż tak beznadziejni, że nie potrafimy sobie życia ułożyć. 
- Co ty masz z ta lepszością? Dla mnie jesteś najlepszy.
-Mówisz tak, bo jesteś niedoświadczona smarkula, która teraz życie kopie porządnie po dupie i chcesz mieć kogoś bliskiego obok siebie.  Pamiętaj, że ja zawsze będę, ale trochę w innej formie.  Jeśli coś ma być to będzie nawet za 25 lat. -Pogłaskał mnie po twarzy. -Teraz dajmy sobie czas. Bądźmy po prostu przyjaciółmi. Bez żadnych bonusów. 
-Dobrze.
-Kto wie, może ten cały Andi się do Ciebie odezwie?
-Daj mi z nim spokój. Po prostu poleż jeszcze ze mną, pogadaj i poprzytulaj. Jak najlepszą przyjaciolkę, która zobaczysz za kilka miesięcy.
-  Cieszę się, że między nami będzie tak jak dawniej. Ten Andreas jest głupi, że nie zadzwonił. Jesteś super. Nie bierzesz w ogóle rzeczy do siebie.
-Nie gadamy już o tym ... Proszę. - Mruknęłam.
 Chłopie, myślałam, że się lepiej znamy i wiesz, że jestem królowa dramy. Ja umieram w środku.  Przez Ciebie.
***
Sjostrand wyruszył do Kiel w nocy. Ja znowu zostałam sama. Trochę było mi smutno, bo to, o czym gadaliśmy tej nocy było... Idiotyczne. Nie potrzebowałam nawet dużo czasu na zastanowienie się, co takiego zrobiłam źle. Po prostu wstałam z łóżka i myślałam, że zapadnę się pod Ziemię. Jak własnemu kumplowi mogłam proponować jakiś pseudo związek, bo czułam się samotna? Zdechnę zaraz ze wstydu. 
O ile seks, to seks i obojgu nam czasem pasowały takie warunki to....To, co zrobiłam teraz było, poniżej krytyki. 
Teraz już nawet seksu nie będzie. Dziwne jakby się jeszcze po tym wszystkim do mnie odzywał, ale jestem idiotką. 
Naskrobałam tylko szybko "Przepraszam" smsem do niego i wysłałam, po czym ogarnęłam się na trening i zabrałam od razu rzeczy na mecz, który mamy po południu i nie wracamy nawet o domu po porannym. 
Tą noc na pewno chcę wymazać  z pamięci.
Po treningu siadam razem z dziewczynami w naszej szatni, jemy sobie obiad, który przywiozła nam firma ze zdrowym jedzeniem w pudełkach, bo nie wracamy do domu ze względu na mecz. Między jednym kęsem, a drugim sprawdzam czy ktoś próbował się ze mną skontaktować. Widzę jedną wiadomość od Johana, że jest już w Kiel i właściwie to on zapomniał już, o czym gadaliśmy. Naprawdę jest bardzo w porządku wobec mnie.
Potem patrzę na połączenia nie odebrane i widzę, że Wellinger próbował się do mnie dodzwonić. Zamykam, więc swoje pudełko z jedzeniem, odkładam na ławkę, mówię dziewczynom, że zaraz wracam i wychodzę za drzwi oddzwonić. Po drugim sygnale odbiera.
-Halo. Cześć Nika.
-Cześć.- Odpowiadam. -Stało się coś?
-Wiem, że możesz pomyśleć, że spadłem z jakiejś skoczni,bo Cię o to proszę, ale....
-Mów śmiało Wellinger.
-Wszystkie bilety na dzisiejszy mecz są wyprzedane, a my z chłopakami stwierdziliśmy, że chcielibyśmy zobaczyć jak grasz i moja prośba brzmi.
-To ile mam załatwić?
-6 jeśli byłabyś w stanie.
-Jasne. Bądźcie za półgodziny przed głównym wejściem na hale . Dam je Wam.-Powiedziałam otwierając drzwi do szatni i do niej wchodząc.
-Dzięki. Do zobaczenia.
-Cześć.-Odpowiedziałam i usiadłam na swoim miejscu, ponownie otwierając pojemnik z żywnością.
***
Pół godziny później złapałam tylko bilety dla chłopaków, okryłam się bluzą jednego z fizjoterapeutów, którą postanowiłam pożyczyć i wybiegłam przed halę.
Tam pod barierką stała już 6 chłopaków, na czele z Andreasem.
-Hej.- Szybko ich przywitałam. - Macie bilety. Na halę zaczynają wpuszczać dopiero za 15 minut, więc jeszcze musicie poczekać,  chyba, że w sumie możecie iść ze mną.
-Nie poczekamy.- Powiedział Severin.
-Okay. Dobra to ja już muszę lecieć, bo muszę jeszcze oddać bluzę, przebrać się i w ogóle takie tam rzeczy. Cześć, chłopcy.- Powiedziałam .
-Spotkamy się po meczu?- Zapytał Wellinger.
-Jasne. Podejdę do Was jak się skończy. Miłego widowiska.- Pomachałam im i szybko zaczęłam biegnąć po schodach na halę.


_________________________________________________
Hej! Dawno mnie tu nie było u Niki i Andreasa. Przepraszam,ale nie wiem czy ktoś wgl czyta tą historię. Jeśli będziecie się upominać rozdziały będą szybciej :P 
Także kto czyta zostawia krótki ślad po sobie,a ja wtedy wiem czy to dalej pisać czy nie :D
Jak myślicie co wydarzy się dalej?